Na sądowe sale rozpraw przenoszą się spory między spółką TBV a przeciwnikami budowy bloków mieszkalnych na części dawnego poligonu. Obie strony zarzucają sobie nawzajem głoszenie nieprawdy przed niedzielnym referendum. We wtorek sąd dwa razy przyznał rację spółce, do której należą górki
Sądowy maraton zaczął się w południe od wniosku lubelskiego aktywisty, Andrzeja Filipowicza. Według niego spółka TBV podaje nieprawdziwe informacje na billboardach, przekonując, że „zamiast 30 ha pawilonów, hal i biurowców” na górkach może powstać „nowoczesne zielone osiedle i 75 ha atrakcyjnego parku”.
Walczący ze spółką mieszkaniec starał się udowodnić, że TBV nie może obecnie budować „pawilonów, hal i biurowców”, bo nie pozwala na to plan zagospodarowania. – Plan inaczej wyznacza możliwości zagospodarowania tego terenu – tłumaczył Filipowicz. Domagał się sądowego zakazu publikowania przez spółkę wspomnianych informacji. Twierdził też, że TBV nie może dziś zabudować 30 ha górek, ale znacznie mniej. – Nie więcej niż 14 ha.
Zeznał pod przysięgą
Spółka odpierała te zarzuty. Powołała na świadka współpracującego z nią architekta Bolesława Stelmach, który zeznał pod przysięgą, że obowiązujący plan zagospodarowania pozwala na „pawilony, hale i biurowce”. – Na podstawie tego dokumentu możliwe jest zagospodarowanie ok. 30 ha na usługi o zacytowanym profilu – przekonywał Stelmach. – Co do zasady, informacje zamieszczone na billboardach są prawdziwe.
Po dwóch godzinach sąd orzekł, że spółka TBV nie wprowadza mieszkańców w błąd kwestionowanymi przez Filipowicza hasłami. – Nie są nieprawdziwe – stwierdziła sędzia Anna Wołucka-Ławnikowicz. Powołała się zarówno na plan zagospodarowania, jak też na związane z nim zeznania architekta. Sąd orzekł, że spółka nadal może używać wspomnianych billboardów.
Zażalenie? Najprawdopodobniej
Oddalony został też wniosek Filipowicza o sprostowanie wypowiedzi prezesa TBV udzielonej w telewizyjnym studiu przed kampanią referendalną. - Musimy się trzymać tylko tych materiałów, które zostały opublikowane w trakcie kampanii – podkreślała Marzena Kucharska-Derwisz, pełnomocniczka spółki. Sąd Okręgowy przyznał jej rację.
Filipowicz nie zgadza się z wtorkowym postanowieniem. Prawo pozwala mu na złożenie w ciągu 24 godzin zażalenia do Sądu Apelacyjnego. W tak błyskawicznym trybie, bardzo zbliżonym do wyborczego, rozpatrywane są sprawy związane z kampanią referendalną. – Najprawdopodobniej złożę zażalenie – oznajmił aktywista po ogłoszeniu postanowienia.
Spółka zarzuca
W tym czasie w innej sali rozpraw toczyła się już druga sprawa dotycząca górek. Tym razem sytuacja była odwrotna: spółka TBV zarzucała mówienie nieprawdy jednemu z liderów protestów wobec budowy bloków na dawnym poligonie. Chodzi o Krzysztofa Gorczycę i jego stwierdzenie, że głosowanie na nie w niedzielnym referendum „jest głosem za dużym, 100-hektarowym parkiem, takim, jaki od lat sześćdziesiątych jest tam planowany”. Takie słowa, przytoczone na portalu dziennikwschodni.pl, padły w wypowiedzi dla mediów podczas niedzielnej demonstracji „Marsz dla górek czechowskich”.
Przedstawiciele TBV przekonywali, że Gorczyca minął się z prawdą, bo w pytaniu referendalnym nie ma mowy o 100-hektarowym parku. – Spółka nigdy nie mówiła o możliwości powstania parku większego niż 75 ha – mówił przed sądem Wojciech Dzioba, prezes TBV. Podkreślał również, że głos oddany na „tak” będzie opowiedzeniem się za sfinansowaniem przez TBV parku na 75 ha w zamian za zgodę na bloki mieszkalne na 30 ha. – Wynik referendum na „nie” oznaczałby, że mieszkańcy Lublina nie są zainteresowani powstaniem parku według takiej propozycji, jaką my przedstawiliśmy.
– Skąd pana przekonanie, że to, że ktoś głosuje na „nie” odnosi się tylko do parku, a nie osiedla mieszkaniowego? – pytał adw. Krzysztof Sokołowski, reprezentujący przed sądem Gorczycę. – Ja taką ocenę pozwalam sobie przedstawić – stwierdził Dzioba.
Ocena możliwości
Sam Gorczyca tłumaczył, że jego słowa należy rozumieć inaczej. – Treścią tej opinii jest przekonanie, że wynik na „nie” otwiera drogę do różnych możliwych scenariuszy powstania parku na 100 ha – mówił aktywista. Jako jedną z teoretycznych możliwości wskazał przejęcie gruntu przez miasto. Również jego prawnik podkreślał, że kwestionowana przez spółkę wypowiedź była jedynie oceną przyszłych możliwości i nie może być rozpatrywana w kategoriach prawdy lub fałszu.
Sąd był innego zdania i przyznał rację TBV. – Analiza tej wypowiedzi prowadzi do wniosku, że jest ona skonstruowana w sposób kategoryczny, a nie hipotetyczny – uzasadniała sędzia Irena Grymuza. Zwróciła uwagę, że gdyby wypowiedź Gorczycy była oceną, to zawierałaby słowa „myślę, że” lub „w mojej ocenie”. Sąd nakazał Gorczycy, by na własny koszt zamieścił na stronie głównej portalu dziennikwschodni.pl oświadczenie, które ma być prezentowane do 7 kwietnia.
Również to postanowienie może być jeszcze zaskarżone do wyższej instancji. Czy należy się spodziewać takiego zażalenia? – Jeszcze nie wiadomo – komentował na gorąco Gorczyca. – Myślę, że tak – skwitował jego prawnik.